Dzisiaj mam dla Was kolejną muffinkową propozycję. Wystarczy tak banalna rzecz, jak wsadzenie cukierka do środka babeczki, żeby przeistoczyć zwyczajną muffinkę w taką, której nie da się oprzeć 🙂 Dodatkowo wykorzystałam tu mieszankę cukru trzcinowego i muscovado – dla delikatnego, karmelowego posmaku i głębszego koloru. Jeżeli jednak akurat ich nie macie, użyjcie zwykłego cukru.
Składniki (na 12 muffinek):
Suche:
- 2 szklanki mąki pszennej
- 3/4 szklanki cukru (gdzie połowa szklanki to cukier trzcinowy, reszta to muscovado)
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
Mokre:
- pół kostki masła (100 g)
- 1 duże jajko
- 1 szklanka mleka
Ponadto:
- 12 krówek
Użyłam krówek z płynnym wnętrzem. Takie chyba będą najlepsze. Bałam się, że jeżeli użyję kruchych, to po paru godzinach wrócą do formy stałej i nie będzie efektu płynnego wnętrza.
Suche składniki mieszamy ze sobą (wystarczy łyżką). Roztapiamy masło, czekamy chwilę aż przestygnie. Łączymy je z pozostałymi mokrymi składnikami, mieszamy. Teraz łączymy suche składniki z mokrymi, szybko i niezbyt dokładnie mieszamy. Nie przejmujemy się grudkami, mogą zostać 🙂
Cukier muscovado ma tendencje do zbijania się w grudki. Postarajmy się rozbić je w palcach, żeby cukier był tak sypki jak się da.
Formę do muffinek wykładamy papilotkami.
Nakładamy masę mniej więcej do połowy każdego zagłębienia, a następnie wkładamy w każde krówkę. Przykrywamy cukierka pozostałą masą, praktycznie na całą wysokość formy.
Pieczemy w rozgrzanym do 190 stopni piekarniku przez 20 minut. Po upieczeniu zostawiamy do ostygnięcia. Świetnie smakują jeszcze lekko ciepłe.
7 komentarze
uwielbiam krówki, a takie muffinki bajeczne :-))
Myślę że w moim przypadku nie byłoby możliwości żeby ta krówka zastygła :DDDD Świetne! Muszę spróbować! Aż żałuję, że już po tłustym czwartku bo nie przepadam za pączkami a te muffinki byłyby świetną alternatywą 🙂
Też żałuję , że nie zdążyłam z przepisem na tłusty czwartek – taki był pierwotny plan 🙁
Muszą być pyszne! 😉
Przepyszne!!!.
Mmm, z krówkami musiały smakować bajecznie 🙂
och… zjadłabym jednego albo dwa 🙂