Jak chyba każda osoba zainteresowana jedzeniem uwielbiam oglądać programy kulinarne – w tym wszystkie konkursy. Jeszcze na studiach odkryłam MasterChefa Australia i oglądałam odcinek za odcinkiem zamiast uczyć się do egzaminów. Co mnie urzekło w tym programie?
Czy potraficie wyobrazić sobie telewizyjny konkurs kulinarny, w którym nikt nie rzuca talerzami, nikt nikogo nie obraża, wszyscy są dla siebie mili, a najważniejsze jest jedzenie? Taki właśnie jest MasterChef Australia. I pomimo tego (a raczej – dzięki temu) świetnie się to ogląda. Odcinki są emitowane w Australii codziennie, co sprawia że cały sezon ma kilkadziesiąt (od około 60 do 80) odcinków. W tym czasie widać jak zawodnicy rozwijają swoje umiejętności z odcinka na odcinek, dochodząc do niewiarygodnie wysokiego dla amatorów poziomu.
Nie każdy wie, że MasterChef nie został stworzony w Stanach, ale w Wielkiej Brytanii. Jednak tam program ma nieco inną formułę i dopiero po stworzeniu wersji australijskiej, format ten przyjął znany nam kształt. Po jego ogromnym sukcesie powstał MasterChef US (i dziesiątki innych na całym świecie).
Co jeszcze jest mocną stroną programu? Jurorzy – Gary Mehigan, George Calombaris i Matt Preston. Dzielą się swoją wiedzą i zarażają miłością do jedzenia. Ich krytyka jest zawsze konstruktywna i brakuje zagrań “pod publiczkę”. Nie plują jedzeniem, nie wyrzucają potraw do kosza.
Oglądałam ostatnio któryś sezon MasterChefa US i tym, co mnie najbardziej tam raziło, było ciągłe naskakiwanie na siebie zawodników, ich wzajemne kłótnie i zachęcanie do takich zachowań przez jurorów (czy też producentów). Kiedy jeden z zawodników użyczył drugiemu czosnku, od razu zostało to skrytykowane przez jurora – bo to przecież konkurs i “właśnie podał mu ćwierć miliona dolarów”. Dla mnie gotowanie to pasja, którą chcę zarażać innych i dzięki której chcę nieść innym radość. Chora konkurencja mnie nie kręci.
Kolejna zaleta MasterChef Australia? Goście/jurorzy specjalni! Można było już zobaczyć takie osobowości jak Jamie Olivier, Nigella Lawson, Donna Hay, szefów kuchni z najwyższej półki jak Marco Pierre White, Heston Blumenthal. W jednym z odcinków jurorem był sam Dalajlama.
MasterChef Australia to świetna rozrywka, ale też intensywny kurs kulinarny zarówno dla zawodników jak i dla widzów. Chyba z żadnego innego programu nie wyniosłam tak dużo. Żałuję tylko, że pomimo szczerych chęci na razie sprawdziłam tylko kilka przepisów (tu jeden z nich).
Gdyby polski MasterChef tak wyglądał, to może bym nawet chciała wziąć w nim udział 😉 Tymczasem chętnie zobaczę bieżący sezon, w którym gośćmi mają być właśnie Gary Mehigan i George Calombaris. Ciekawa jestem jak się odnajdą w polskiej rzeczywistości :).
Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony MasterChef Australia.
8 komentarze
Bardzo lubię programy kulinarne, oglądałam tylko amerykańskiego Masterchefa, polska wersja mnie nie urzekła. Może gdzieś trafię na australijską wersję:)
W polskiej TV jest na TLC i Discovery life 🙂 Na tym drugim chyba nawet teraz któraś seria leci.
Widzę, że wersja australijska nie tylko jest moja ulubioną 🙂 Całkowicie zgadzam się z Twoim zdaniem na jej temat oraz o pozostałych wersjach programu. Z Masterclass udało mi się nawet spisać kilka przepisów 🙂 Pozdrawiam i zapraszam do siebie 🙂
Hejka.
Ja MC Australia oglądam z taką samą pasją 😉 Nie da się go porównać z żadną wersją. Jest jedyny i niepowtarzalny 😀 I szkoda, że nasz taki nie jest, że jurorzy nie uczą, że tak mało można z odcinków wynieść wiedzy kulinarnej. Może coś się zmieni w kolejnych sezonach 😉 Pozdrawiam 🙂
Wątpię, żeby się coś zmieniło… Można mieć nadzieję 😉
Dokładnie tak! Jedyny program z tej serii, który się dobrze ogląda 🙂 Gdzie tematem naprawdę jest gotowanie, a nie skaczący sobie do gardeł uczestnicy i ostentacyjnie rzucający jedzeniem prowadzący. Można? Można 🙂
oglądałem Masterchef: Australia i nadawanie zakończyło sie na 45 odcinku ! kiedy będzie można obejrzeć wszystkie odcinki ? na Discavery life
Oj tak wersja australijska jest najlepsza <3